Niby wiele można, ale nie zawsze.
My Polacy mamy jakieś dziwne zapędy do podlizywania się wszystkim, a Rej w grobie się przewraca, bo nie szanujemy się wcale, choć swój język mamy. Godność. Honor, a co najważniejsze - wartość.
Każdy może nas sponiewierać, oszukać, wykorzystać, a my mając opuchnięte oczy od łez nadstawimy drugi policzek przepraszając, że żyjemy.
Jesteśmy tolerancyjni i wyrozumiali. Obrońcy wszystkich uciemiężonych narodów. Współczujemy. Wspieramy. Popieramy. Ukraińcy średnio za nami przepadają, ale co tam, my im pomożemy. Wprawdzie trochę nas w niedalekiej przeszłości wybili, posuwając się do okrucieństw, które przerażały nawet nazistów - zapewne nie wiedzieli, co czynią. To niech teraz znają nasze gołębie serce. A co!
Całe to pobudzenie bierze się z publicznego linczu mojej osoby. Wszak nie ukamienowano mnie, bo my jesteśmy ludzcy w całej swej okazałości i nie godzimy się na takie rzeczy. Prawda? Umiemy elokwentnie ukatrupić człowieka słowami za wypowiedziane słowa w myśl starożytnej zasady: oko za oko, ząb za ząb.
Na FB użyłam słowa "ciapate" w odniesieniu do arabskich (zazwyczaj) kobiet, stając się tym samym źródłem wstydu dla narodu polskiego. Kto z Was nie wie, kim są owe tak bezczelnie i brzydko nazwane przeze mnie niewiasty?
Otóż to!
Każdy ma tego świadomość, bowiem sam myślą bądź mową zgrzeszył choć jeden raz za swojego etycznego życia. My obłudę mamy w genach zapisaną i na emigracji odzywa się ona jako podstawa relacji z rodakami. Polak potrafi być wilkiem, który wściekle będzie ujadał, aż potępieniec z podkulonym ogonem nie ucieknie. Co ciekawe w obronie buraka (czyt. "polaczka") nie stanie, tylko milcząco, chowając głowę w piasek wyszepcze wstydliwie, że jest z innej gliny.
Ja pracuję słowem. W tym przypadku celowo użyłam takiego określenia i choć wywołało to burzę większą od pustynnej, to nie sądzę, aby na zajęcia EMPO któraś z orędowniczek pokoju i muslim lovers przyszła na znak protestu przeciwko mojemu karczemnemu zachowaniu.
O spotkaniach wielokulturowych pisałam na norweskich portalach nie jeden raz, ale bezskutecznie, bo my w przeciwieństwie do innych nacji integrować się w Norwegii nie chcemy. Co do samego określenia "ciapate spotkania" to odnosi się ono do konkretnego zjawiska społecznego. Szanuję każdego człowieka, który uczciwie pracuje i szuka dla siebie lepszego miejsca na świecie i daję temu wyraz swoim postępowaniem. Trudno jednak darzyć takim szacunkiem osoby, które swój pobyt w Norwegii traktują głównie jako okazję do chciwego żeru na hojnym (a jakże) systemie socjalnym... Nie wspominając o radykalizmie, który w tym socjalnym ciepełku ma wprost idealne warunki do wzrostu.
A poniżej post, który umocnił mnie w przekonaniu, że trzeba cedzić słowa przez sitko i tak je dobierać, aby nikogo nie urazić - lekcja cenna. Dziękuję!
0 komentarze:
Prześlij komentarz